niedziela, 3 czerwca 2012

8.


Meredith wyszła, zostawiając mnie ze wszystkim samą. Nie miałam jej tego za złe, wręcz przeciwnie. Niektóre sprawy musiałam przemyśleć sama. O pewnych incydentach nawet moje przyjaciółki nie zdawały sobie sprawy. Wolałam być ostrożna. Tak, wciąż mi zależało na opinii. Mimo, iż nie można mnie już nazwać królową szkoły, dbałam o reputację. Jak mawiała moja mama:  Łatwo coś zepsuć, jednak znacznie trudniej odbudować. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że trzymałam się tej zasady przez pół życia. Nawet w tym momencie nie żałowałam tego, że pomiędzy mną a Damonem zrodziło się jakieś głębsze uczucie. Nie miało znaczenia to, że okłamywał mnie on przez tak długi czas. Kto wie, jakby wszystko skończyło się teraz? Gdybym nie pomyślała o tym, aby spróbować nawiązać z nim kontakt być może nie byłoby go tutaj. Wciąż żyłabym w gorzkiej nieświadomości, a tymczasem on bawiłby się w najlepsze. Mimo to nie byłam na niego wściekła. Niby za co? Przecież przez te kilka miesięcy dryfował sobie pomiędzy jawą a snem. Doświadczyłam niemalże tego samego, co on, więc wiedziałam jak się może czuć. Wbrew pozorom bycie duchem nie należało do najprostszych. Nie mogło się wykonać nawet najprostszego ruchu. Na nic zdawał się krzyk. „Kocham Cię” czy „Nienawidzę cię od zawsze” nabierało zupełnie innego znaczenia. Bóg bez żadnego uprzedzenia sprawił, że wszystko traciło swój niebanalny sens. Obserwowałam wszystko „z góry” niczym widz w kinie. Każdego dnia spoglądałam na zbolałe twarze bliskich. Nie potrafiłam wywołać uśmiechów na ich twarzach. Byłam zwyczajną mgiełką, która mogła zostać rozerwana przy najlżejszym podmuchu wiatru. Nie zasłużyłam na to, jednak sprawiedliwość na tym świecie nie istniała. To właśnie nazywa się poświęcenie. Tak, umarłam dla Stefana i Damona, a tymczasem jak oni to potraktowali? Może i przez pierwsze kilka tygodni relacji pomiędzy nimi uległy zmianie, jednak po dłuższych czasie znów wszystko wróciło do normy. A przecież tyle kosztowało mnie posunięcie godne samej Katherine von Swartzchild. Przynajmniej moja śmierć nie była zwykłym przekrętem. Siedziałam w kuchni bezczynnie, dopiero szczękot przekręcanych w zamku kluczy wyrwał mnie z odrętwienia. O nie. Skrzywiłam się odruchowo, momentalnie sztywniejąc. Właśnie za chwilę miałam rozpocząć negocjacje. Kto wyjdzie na tym lepiej? Jeszcze się okaże.
- Elena! – odwróciłam się, słysząc swoje imię. Widząc rozgniewaną twarz ciotki miałam ochotę pierzchnąć stąd jak najszybciej. Może iż reguły była kobietą wyrozumiałą, jednak nie tym razem. Starała się zastępować mnie i Margaret matkę, ale nienajlepiej jej to wychodziło. Nie mogłam mieć o to żalu, powinnam się cieszyć, że ktoś w ogóle chciał nas przygarnąć. W głowie układałam po raz kolejny nieco sztuczne przeprosiny.
- Odłóżmy to na potem – mruknęłam, w duchu licząc, że kobieta przystanie na moją propozycję. Co prawda tłumaczyłam się jej już w ten sposób wiele razy, jednak może i teraz się uda? Nie wahałam się też podszepnąć kilka miłych słów, gdyby zaszła taka potrzeba. Widząc, że ciotka kręci przecząco głową, opadłam na kanapę. Świetnie, jestem uziemiona.
- Dlaczego chociaż raz nie możesz zachowywać się tak, jak przystało na twój wiek? – tego chwytu używała zawsze, nieważne czy chodziło o przedłużające się spotkanie ze znajomymi czy gorsze oceny. Powinnam raczej dziękować, że tak się o mnie martwiła, jednak nie potrafiłam. Czy to źle?
- Mam dziewiętnaście lat, czy to takie złe, że chcę się usamodzielnić? Sama nieustanie mi jęczysz nad uchem, że… – urwałam w połowie zdania. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo przypominałam taką rozkapryszoną nastolatkę.
- To nie znaczy, że masz znikać z domu na całą noc, bez słowa! Nawet nie masz pojęcia jak bardzo martwiła się o Ciebie Margaret – ach tak, moja mała siostrzyczka. Na dobrą sprawę to właśnie ona była dla mnie najważniejszą z rodziny. Uwielbiałam z nią rozmawiać, ufałam jej do tego stopnia, że powierzałam jej większość swoich sekretów. Przecież nie miałam zamiaru wciągać małego dziecka w świat wampiryzmu, aż taka podła jeszcze nie byłam. – Czasami odnoszę wrażenie, że w ogóle mnie nie szanujesz, Eleno. Powinnaś wziąć pod uwagę to, że nikt inny nie kwapił się, aby przygarnąć was pod swój dach.
Świetnie, a więc teraz będzie wypominała wszystko po kolei? Nie przepadałam za tym tematem, rozmowy o śmierci rodziców przecież nigdy nie należały do najłatwiejszych. Dlaczego Judith, niby mimochodem, znów chciała mi udowodnić jaka to okazała się wspaniałomyślna.
- Bardzo mi miło, że mam w rodzinie same oczytane osoby. Szkoda tylko, że jedna z nich nie potrafi przestać mnie pouczać. Jeżeli wciąż myślisz, że zastąpisz mamę – mylisz się. Z pewnością poradziłaby sobie ze mną lepiej. Bo przynajmniej mnie znała, a nawet jeśli nie, chciała tego. W przeciwieństwie do Ciebie. Poza tym, powiedziałam, że chcę porozmawiać potem –mruknęłam poirytowana i nie czekając na odpowiedź, skierowałam się w kierunku schodów. Słyszałam, że ciocia wykrzykiwała coś do mnie na temat szlabanu. Zdążę się o nim dowiedzieć więcej, przecież nie byłaby sobą, gdyby w najbliższym czasie przestałaby mi powtarzać o zasadach. Pewnie jak zwykle skończy się na kilkutygodniowym zakazie wychodzenia z domu. Byłam w stanie to przetrwać, tym bardziej, że już niedługo miałam się spotkać ze wszystkimi znajomymi w liceum. Co do Salvatore’a – wystarczył jeden SMS, aby już po chwili siedział na parapecie. Dość szybko zjawiał się przy moim boku, wydawało się mi to nieco dziwne, ale to akurat jego stały nawyk. Pamiętam wiele takich jego odwiedzin, ajuż szczególnie ostatnie. Planował pozbyć się swojego brata, nie sądziłam, że nastąpi to tak szybko. Gdy w tamtym momencie pojawiłam się w pensjonacie i wyciągnęłam ten przebrzydły kołek ze Stefana, myślałam, że starszy z braciszków wścieknie się na mnie, w końcu zepsułam jego plan. Wiedziałam, jak bardzo nie lubił, gdy mu się przeszkadzało. Czy miało to jednak wtedy jakiekolwiek znaczenie? Co rusz dochodziło między nimi do rękoczynów, a tylko ja byłam wstanie uratować sytuację. Miałam teraz w głowie jeden, wielki mętlik. Czy postąpiłam dobrze, wybierając Damona? Może chcieć tylko wykorzystać moją pozycję, a potem znów zatonąć w świecie zabaw zakrapianych alkoholem. Biorąc pod uwagę to, co działo się w Mrocznych Wymiarach – jego bohaterstwo i odwaga przerastały wszystko. W życiu nie pomyślałabym, że czuł się tak winny tego, iż Stefano znalazł się w okropnym więzieniu. Szczerze wątpiłam w to, abym spotkała się dzisiaj z nim. Po prostu nie miałam na to ochoty, Meredith wystarczająco namąciła mi w głowie. Poza tym, szczerze wątpiłam, aby Judith wypuściła mnie teraz z pokoju. Była wściekła, zniknęłam na całą noc z domu. Nie powinnam się dziwić, jednak miałam już te dziewiętnaście lat. Nie musiałam informować jej o wszystkim. Dobrze, może i póki z nią mieszkałam powinnam zawiadamiać ciotkę o wyjściach, ale… Mniejsza o to. Wślizgnęłam się pod kołdrę z kubkiem herbaty w ręku. Znając wampira, równie dobrze mógł się teraz pożywiać jakąś pustą laleczką. Gdyby jednak dobrze się zastanowić: zrobiłby to mnie? Skoro wybrałam jego, nie Stefana, mógł zrezygnować ze swojego trybu życia chociaż trochę. Dlaczego się w ogóle łudziłam? Przecież gdybym tylko podszepnęła mu parę słów wyśmiałby mnie. Taki już miał charakter. I kto by pomyślał, że kochałam takiego egoistę? Cóż, istniało tylko na to jedno wytłumaczenie: Grzeczne dziewczynki lubiły niegrzecznych chłopców. Dobre sobie. Na dobrą sprawę wcale nie byłam taka święta. Tak, teraz nadszedł czas zwierzeń Eleny Gilbert, należało słuchać, przecież ona nigdy nie przyznawała się do swoich słabości. Przygryzłam dolną wargę, wpatrując się tępo w ścianę. Wracając więc do starszego z braci: z pewnością należał on do osób, które lubiły podboje. Dziewczyny same lgnęły do niego, nie mogąc uprzeć się jego urokowi. Poza tym, już jakiś czas temu wyrzekł się swojej miłości do Katherine. Mówił, że już mu jej nie przypominałam. Wciąż jednak chciał uczynić ze mnie swoją księżniczkę ciemności? Czy byłam na to gotowa? Z jednej strony, owszem – życie wieczne to dar, który tak naprawdę powinni dzierżyć nieliczni. Patrząc na to wszystko z innej perspektywy – nie byłabym wstanie pozostawić całą swoją rodzinę i przyjaciół w Fell’s Church. Już kilka razy znaleźli się na moim pogrzebie. Czy tym razem musiałabym postąpić tak samo? Po raz kolejny coś pozorować? Znów czekały mnie godziny przemyśleń, od zawsze chciałam tego uniknąć. Po jakimś czasie moim uszom dobiegło pukanie w szybę. Z zaskoczenia aż podskoczyłam na łóżku, o mało co nie wylewając napoju. Czy tylko część z moich znajomych potrafiła wchodzić przez drzwi? Zacisnęłam wargi w cienką linię, rzucając osobie wściekłe spojrzenie. Proszę mi wybaczyć, ale byłam zwykłym człowiekiem, nie miałam nadzwyczaj wyczulonych zmysłów i trudno rozpoznać mi, kiedy ktoś się zbliża. Owym gościem okazał się… Stefano, oczywiście. Jeszcze jego tutaj brakowało. Podeszłam do okna, ostrożnie je uchylając. Niepotrzebne skrzypnięcie i Judith zjawia się na górze. Pokręciłam z niedowierzaniem głową, mimo wszystko wpuszczając go do pokoju. Nie miałam serca tak go zostawić. Ostatnimi czasy nie odwiedzał mnie za często, więc zapewne miał jakiś interes. Przez moment spoglądałam w zielone niczym świeża trawa tęczówki szatyna. Doskonale pamiętałam naszą wspólną przeszłość, która była niemalże wspaniała. Gorące uczucie, które rozpalało nas oboje — doskonale to pamiętałam. Jeszcze do niedawna byłam niemalże pewna, że kocham Stefana, ponad życie, lecz nie potrafiłam zaradzić nic na to, że do jego brata żywiłam bardzo podobne uczucia. Cholernie za nim tęskniłam i mimo, że z początku, wszystko było tak beztroskie, teraz na powrót zapragnęłam stać się Jego prywatną księżniczką. Stefan był niezaprzeczalnie cudownym chłopakiem i wspaniałym przyjacielem, którego kochałam ponad wszystko, jednak Damon, mimo, iż różnił się znacznie od swojego brata również rozpalał we mnie uczucia, które na dobrą sprawę nie powinny ujrzeć światła dziennego.
- Naprawdę myślisz, że mamy o czym rozmawiać? – westchnęłam cicho. Wątpiłam, aby przeprosił mnie za to, co powiedział dzisiejszego ranka. Przecież był teraz zbyt zadufany w sobie. Wszystko, co robił uważał za słuszne. Może i w tym momencie nieco przesadzałam. Dlaczego jednak miałabym się o nim wypowiadać w pozytywny sposób? Zostawił mnie wtedy, kiedy najbardziej go potrzebowałam. Nie tylko on nie potrafił sobie poradzić z rzekomą śmiercią wampira, ja również. Dlaczego wszyscy faceci musieli być tacy sami? Czy to takie trudne: trwać przy swojej dziewczynie, której niewiele brakuje do tego, aby załamać się psychicznie? Chyba będę mu to wypominać do końca życia. O ile kiedykolwiek umrze. Już tyle razy wymykał się śmierci, że było to wątpliwe. Z zamyślenia wyrwały mnie słowa mojego towarzysza. Nie miałam ochoty go słuchać, jednak starałam się wykazywać chociażby cień zainteresowania. Inaczej kolejne spotkanie zakończyłoby się kłótnią.
- Nie chciałabyś dowiedzieć się czegoś o Damonie? – wypalił nagle. Ton jego głosu nie wróżył raczej nic dobrego, przynajmniej dla mnie. A więc teraz nawzajem zaczynali się szpiegować? Odetchnęłam głęboko. Raz kozie śmierć. Może warto poznać kilka faktów?

9 komentarzy:

  1. Trochę szkoda, że przeniosłaś się z onetu, ale nie dziwię się xd Ostatnio strasznie się wali. Notka jak zawsze świetna. Ale poniewąż już ją skomentowałam to czekam na następną ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że się przeniosłaś z onetu, bo go nie cierpię ;)
    Rozdział świetny, ale również już go komentowałam, no a więc czekam na nexta, mam nadzieję, że będzie szybko ;)
    PS: U mnie nowe rozdziały, jeśli masz ochotę zajrzyj, zapraszam ;)
    http://vamp-miss.blogspot.com/
    http://always-and-forever-delena.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. No i dobrze, że rzuciłaś ten onet, a dodawać tam komentarze to czyste piekło :
    Świetny rozdział, naprawdę ci się udał :)

    P.S nowy na http://delena-before-sunset.blogspot.com :)
    zapraszam do czytania i komentowania :)
    pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Elena poniosła śmierć. Czy jako wampirzyca stanie się zupełnie inną osobowością i czy Damon jej w tym pomoże? Przekonajcie się sami, zapraszam - http://love-story-elena-and-damon.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Już jest, pierwszy rozdział na http://love-story-elena-and-damon.blogspot.com/ Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam do mnie, są nn ;)
    http://vamp-miss.blogspot.com/
    http://always-and-forever-delena.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne opowiadanie, zapraszam Cię do mnie, również próbuje swoich sił w pisaniu. Może będziesz w stanie napisać co sądzisz? Bardzo zależy mi na opiniach "starszych blogowiczów". ;-) proszę od razu o informowanie mnie o nowych rozdziałach. z góry dziękuję i całuję. :-*

    http://nasza-1000-milosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku, dopiero teraz trafiłam na tego bloga,a szkoda, że nie wcześniej:/ Masz naprawdę talent, samo to, że przeczytałam wszystko od początku, wiedząc, że opowiadanie jest na podstawie książki, której szczerze powiedziawszy nie lubię, choćby z prostego powodu Eleny i braku Deleny;) Ale u cb... jest coś takiego, że ciągle chcę więcej:) Pewnie już tu nie zaglądasz... i na darmo się produkuję, ale jak by ci się zdarzyło to przeczytać, to wiedz, że jestem twoją fanką i bardzo bym chciała, żebyś powróciła do pisania:) Jakby coś, daj znać: coldbluefire.bloog.pl
    gg: 33824311
    Pozdrawiam, Elizabeth

    OdpowiedzUsuń
  9. Chcesz przeżyć chwile bąbelkowej zabawy? Z Gassate jest to możliwe! Serdecznie zapraszamy wszystkich, którzy chcą ochłody w postaci jednego z naszych renomowanych Oceniających! Ocenialnia Gassate zaprasza również wszystkich chętnych do współpracy w ocenianiu :)
    Serdecznie pozdrawiamy,
    Załoga Ocenialni Gassate [http://gassate.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń